jedzenie aż tak mnie nie zachwyciło. Kawa była smaczna, ale nic szczególnego, no i latte chyba nie powinno być podawane w filiżance, w jakiej zwykle dostaję cappucino. Herbaty w porządku, całkiem smaczne. Pancake natomiast mnie rozczarował. Ogólnie był smaczny, niesamowicie sycący i duży, co widać na zdjęciu. Niestety jak dla mnie nie był to typowy pancake, a jego struktura nieco zbyt ciężka. Nie wiem, czy tak jest zawsze czy tak tylko tym razem zrobiło się kucharzowi. Bardzo się kruszył, w smaku za bardzo wyczuwałam jajka i proszek do pieczenia i miałam wrażenie drobnego zakalca. Nie był to idealny produkt, momentami musiałam zapijać dużymi ilościami herbaty, aby móc przełknąć.
Wrażenia Aliny po humusie są znacznie lepsze. Chleb, z którego zrobiono grzanki był ciemny, wiejski, pyszny. Sam humus bardzo dobry, może jedynie przydałoby mu się nieco więcej oliwy z oliwek i mniej natki pietruszki, którą został posypany.
Może to wszystko nie brzmi super zachęcająco, ale uważam Karmę za naprawdę przyjemne miejsce, do którego z chęcią nieraz wrócę i popróbuję innych potraw. A, zapomniałabym. Jadłyśmy jeszcze ciasto zrobione z masy z płatków owsianych, przełożone masą daktylową. Pyszne, zdrowe, wcale nie za słodkie. Jego cena to 6zł za kawałek. Polecam.
Po śniadaniu w Karmie dzień spędziłyśmy w okolicach rynku i Galerii Krakowskiej, gdzie było dużo zakupów i innych pyszności, m.in. limetkowego napoju z miętą z lodem w Starbucksie. Pychota, również polecam (12,80 za mały kubek) czy sushi Unagi Futomaki w 77 Sushi na ulicy Świętej Anny. Na zdjęciu w połowie zjedzone.
Cóż... Dzień był bardzo smaczny :D.
Oby takich było jak najwięcej...
OdpowiedzUsuń