sobota, 23 marca 2013

Pat & Rub - pierwsze zapoznanie.

O firmie Pat & Rub usłyszałam już dawno, głównie za sprawą nazwiska jednej z założycielek - Kingi Rusin. Do której jakąś tam sympatię żywię. Kosmetyki są reklamowane jako naturalne, ekologiczne i w ogóle wszystko co pro zdrowe. Ochotę na coś tej marki miałam od niepamiętnego czasu, szczególnie, że dużo dobrego słyszałam o właściwościach produktów. Dlatego wreszcie, po wielu wielu miesiącach, żeby nie powiedzieć latach, mam. Mam swoje pierwsze produkty Pat & Rub. Tak się z nich cieszę, że aż po pół roku nabrałam ochoty na opublikowanie na Coeur nowego posta.

I tak zakupiłam szampon na Objętość i Wzmocnienie. Ostatnio odkryłam markę Rene Furterer, gdzie najtańszy szampon kosztuje ponad sześćdziesiąt złotych, ale efekty są tak cudowne, że wydanie tyle samo na Pat & Rub nagle nie wydało mi się problemem. A P&R ma to do siebie, że naprawdę nie uświadczymy tam żadnych parabenów i SLESów, za to można je spotkać w produktach francuskiej marki. Kiedy już trzymałam szampon w rękach, pragnęłam jeszcze czegoś. Po dłuższym zastanawianiu się i wąchaniu wszystkich testerów zdecydowałam się na Rewitalizujące Masło do ciała z żurawiną i cytryną. Skórę mam zawsze bardzo suchą, do tego stopnia, że aż swędzi i powstają białe "płytki". Większość kosmetyków nie działa, tym bardziej, że nie łatwo jest mi wpaść w regularny tryb codziennego smarowania, do tego wszystkie balsamy nudzą mi się po trzech użyciach. Czy masło zdało sprawdzian? O tym za chwilę, zaczniemy od szamponu.


Szampon pachnie cudownie. Świeżo, ciepło, coś jakby gorące przyprawy. Bardzo mi się podoba. Ma brązowo-przeźroczystą raczej rzadką konsystencję. To, czym się chwali, że ma w składzie, to:

  • ekstrakt z bringraj* - wzmacnia włosy, wspomaga rośnięcie, regeneruje
  • ekstrakt z żeń-szenia * - stymuluje mieszki włosowe, poprawia ukrwienie skóry głowy
  • ekstrakt z babki płesznik* - pogrubia włosy, dodaje objętości i blasku
  • ekstrakt z jasnoty białej * - poprawia wygląd włosów, wzmacnia
  • woda z zielonej herbaty* – odświeża
  • witamina B5 - dodaje objętości
  • jogurt* – przywraca balans skórze
  • naturalna betaina* - nawilża
  • ekologiczne detergenty roślinne* - łagodnie myją
 *surowce z certyfikatem ekologicznym

Jeżeli kogoś ciekawi co to jest bringraj, to jest to indyjska roślina bhringraj i m.in. jest razem z amlą używana do robienia oleju do włosów. 

Szampon dobrze się rozprowadza na włosach, powoduje pianę (nie, do tego nie trzeba sztucznych substancji), cudownie je zmiękcza i chyba nawilża. Po umyciu rzeczywiście mają większą objętość, ładnie się błyszczą no i są mięciutkie. Tylko po jednym szamponie miałam takie miękkie włosy, ale on z kolei strasznie mi je "spłaszczał". Za minus uważam to, iż zwiększenie objętości jest zwykłym puszeniem się, przynajmniej na razie, może wraz z używaniem aktywne składniki roślinne zadziałają wewnątrz włosa i w ten sposób poprawi się ich jakość. Na razie podobny efekt "powiększenia objętości" jest po zwykłym mydle (miałam nawet takie do włosów, jest o nim post) i nie przepadam za tym. Plus taki, że nie jest to takie przerażające puszenie i można włosy okiełznać, a pozostałe pozytywne skutki używania szamponu pozostają. Bardzo go polubiłam i marzy mi się odżywka do kompletu, najlepiej ta z serii do włosów rudych i brązowych - aby nieco włosy podkoloryzować. Strasznie jestem ciekawa wyniku :).

O maśle. Składniki przedstawiają się tak:

  • ekstrakt z żurawiny* – zwalcza wolne rodniki, regeneruje, wzmacnia
  • olejek cytrynowy* – odświeża umysł, poprawia wygląd skóry: wygładza i oczyszcza
  • masło shea* – nawilża i zmiękcza
  • masło kakaowe* – natłuszcza i uelastycznia skórę, łagodzi podrażnienia
  • masło oliwkowe* – wygładza i koi
  • olej babassu* – uelastycznia, nawilża, jest naturalnym filtrem UV
  • ekstrakt z cytryny* – działa ujędrniająco i przeciwzapalnie
  • squalane (z oliwy z oliwek) - nawilża
  • naturalna witamina E* – wygładza, ujędrnia, natłuszcza i nawilża
  • gliceryna roślinna* – nawilża
  • inne roślinne substancje natłuszczające i  nawilżające*
*surowce naturalne i z certyfikatem ekologicznym

A wygląda tak:


Może zacznę od minusów, aby mieć je z głowy. Masło to ma strasznie silny zapach cytryny. A nawet cytryny z trawą cytrynową czy inaczej wzmocnionej. Za mocny. Jak smaruję nogi i się nad nimi nachylam to muszę oczy mrużyć, ponieważ te olejki eteryczne je podrażniają. Szkoda. Ale dalej już same plusy. Zapach też je ma. Jest orzeźwiający i może obudzić, kiedy już kładziemy się spać ;). Konsystencja mnie zachwyca. Nie jest to typowe, gęste, tłuste masło. To raczej... masło. Gęste, ale o luźnej konsystencji, perfekcyjnie się rozsmarowującej. To masło jest czymś pomiędzy kremem, balsamem a masłem ;). Uwielbiam to, ponieważ dzięki temu nie jest ani za gęste, ani za rzadkie. Nie opiera się rozsmarowywaniu, ale za to wymaga wmasowania, co bardzo dobrze robi ciału. I robi się to odruchowo, z przyjemnością. Zawsze się uśmiecham choćby mentalnie, jak go używam. I - uwaga - moja sucha skóra zniknęła. Nic mnie nie swędzi. Nic białego nie spada, jeśli potrzeć skórę. Płytki zniknęły. Skóra jest non stop obklejona masłem. Ale w pozytywnym znaczeniu. Czuć że jest nasmarowana, odżywiona, ujędrniona. Ubrania się nie kleją, tego się nie obawiajcie. Ale o której porze dnia bym nie dotknęła skóry, to zawsze czuję, że użyłam tego masła. Cudo. A sam zapach znika rano, tylko na pościeli go czuć, ale już nie tak mocno :). 

Ogromnie wam polecam oba kosmetyki. Wiem, że będę testowała kolejne, poczułam że warto. O ile wam nie straszna cytryna - Pat & Rub ją uwielbiają.

* Składy kosmetyków zapożyczyłam ze strony www.patandrub.pl - warto ją teraz odwiedzić, dużo promocji, czego poniekąd żałuję, bo w Sephorze troszkę przepłaciłam ;).